A czy przez Skype można w ogóle nauczyć się jakiegoś języka? Czy ten osławiony, cieszący się wianuszkiem adoratorów, niczym panna na wydaniu komunikator, jest na tyle sprawnym narzędziem, aby za jego pośrednictwem wyposażyć przeciętnego ucznia w wiedzę i umiejętności niezbędne przy swobodnym posługiwaniu się językiem?
Bo do czego niby służy Skype? Do gadania oczywiście, i w tej funkcji sprawdza się znakomicie. Nikt nie powinien mieć zatem wątpliwości, że Skype jest wymarzonym wprost medium do doskonalenia umiejętności mówienia i słuchania. Bo przecież niezależnie od miejsca, w którym się znajdujemy, czy godziny, którą pokazują wskazówki zegara, jeżeli tylko mamy dostęp do sieci, możemy połączyć się z lektorem lub rodzimym użytkownikiem języka i konwersować, konwersować, konwersować…
Język to jednak nie tylko… pogaduchy, ale również pisanie i czytanie. W jaki sposób Skype może pomóc w rozwijaniu tych umiejętności? Tak, wiem, Skype to także czat i możliwość przesyłania danych, ale co, chcę napisać list do dziewczyny, dajmy na to, z samej Ameryki i przesyłam go lektorowi do autoryzacji?! No chyba aż tak nas ten Skype nie zbliży… Na szczęście są inne sposoby. Wzorów listów są w Internecie setki, jeżeli nie tysiące. Należy się przez nie przekopać, wybrać odpowiedni model i wzorując się na nim, skreślić kilka własnych słów. To jednak do sprawnego posługiwania się językiem pisanym i „czytanym” nie wystarczy. Aby więc zaspokoić nasze potrzeby, lektor, zaklasyfikowawszy nas uprzednio do odpowiedniego poziomu znajomości języka, wybiera, bądź w przypadkach ambitniejszych – układa, dla nas ćwiczenia, przesyła je za pomocą komunikatora Skype lub na „tradycyjną” pocztę elektroniczną, jeżeli zachodzi potrzeba – pomaga w ich rozwiązaniu, umożliwiając nam tym samym rozwój dwóch kolejnych umiejętności – pisania i czytania. I voilá, okazuje się, że jednak można. Skype jest narzędziem na tyle sprawnym, aby za jego pośrednictwem rozwijać cztery niezbędne w płynnym posługiwaniu się językiem umiejętności. Co prawda w przypadku pisania i czytania warunki, które musi spełnić każda ze stron są dość wymagające, niemniej sprostanie im to kwestia dyscypliny i dobrej woli, a nie pobożne życzenie oderwane od rzeczywistości.
Wspomniałem o liście do dziewczyny z Ameryki, a gdybym tak zechciał napisać do… Chin? Początkowe przerażenie ustępuje po chwili zdroworozsądkowemu myśleniu. Po pierwsze, są przecież na świecie ludzie biegle posługujący się chińskim. Po drugie, zapewne część z nich nie jest Chińczykami. I wreszcie po trzecie, skoro na polskich uniwersytetach wykładana jest sinologia, to z całą pewnością jakiś ułamek ludności sprawnie posługującej się chińskim, potrafi się również dogadać po polsku. Wniosek: po pewnych perturbacjach znajdziemy lektora, który będzie się biegle posługiwał dwoma, kluczowymi w tym wypadku językami – polskim i chińskim, a co za tym idzie, będzie nas w stanie nauczyć tego drugiego. Przypominam, że wciąż uczymy się za pośrednictwem komunikatora Skype. Rzecz jasna możemy się nim posłużyć rozmawiając i kwestia egzotyki języka, którym będziemy się posługiwać nie odgrywa tu znaczącej roli. Co jednak z pisaniem? Wyobraźmy sobie setki łudząco podobnych do siebie znaków przebiegających po ekranie naszego komputera i usiłujących przekazać nam jakąś wiadomość od ich autora. Albo lepiej, wyobraźmy sobie nas siedzących na krześle obrotowym z oczkami wlepionymi w monitor próbujących narysować któryś ze znaków, który jak nam się wydaje, w danym kontekście, pasuje najlepiej. Prawda, że urocze wizje… Nie chcę w tym miejscu powiedzieć, że chińskiego, japońskiego, czy arabskiego nie da się nauczyć przez Skype, bo to nieprawda. Jednak proces ten przypominałby wbijanie gwoździa śrubokrętem – mozolny, długotrwały, a na dodatek – pewnie wyjdzie krzywo.
Kończąc, chcę powiedzieć, że Skype to wspaniały wynalazek umożliwiający łączność z całym światem. Mądrze wykorzystany, staje się bardzo sprawnym narzędziem edukacyjnym. Jednak, tak jak każde narzędzie, pewne prace wykona się nim lepiej, inne gorzej.
Jakub Stępniak